Jeśli nie masz za dużo wolnego czasu na co dzień (a zakładam, że bardziej czujesz jego brak niż nadmiar), to zapewne w pierwszej kolejności nie poświęcisz go na przeglądanie tabeli opłat i prowizji banków, w których masz konta.

Tak naprawdę w życiu codziennym nie jest Ci to potrzebne, a zaglądniesz tam tylko wtedy, gdy chcesz sprawdzić jakąś konkretną opłatę. 

Dla mnie wszystkie regulaminy promocji i tabele opłat to nieodłączna część mojej pracy, więc tym razem postanowiłam sprawdzić te dokumenty pod względem nietypowych i niespotykanych opłat…

Trochę w ramach rozrywki, a trochę przestrogi, bo nawet mnie – wieloletniego wyjadacza promocji bankowych – niektóre opłaty nieźle zaskoczyły, a niektóre trochę rozbawiły 🙂

1. Opłata za kartę nie do uniknięcia

Zacznę od takiej opłaty, która niekoniecznie jest o tyle zaskakująca, co wyróżniająca się na tle konkurencji. BNP Paribas to jedyny bank, który w swoich opłatach nie uwzględnia aktywności, które zwalniają całkowicie z miesięcznej opłaty za kartę. Jeszcze dobrych kilka lat temu było to na porządku dziennym, ale przez ten czas wiele się zmieniło.

Co najlepsze – wcześniej BNP Paribas nie pobierało opłat za konto i kartę, jeśli spełniło się warunki. Dopiero od połowy 2023 roku zmienili koncepcję na tę, która pozwala klientowi co najwyżej obniżyć kwotę za kartę z 7 złotych na 2 złote, gdy wykona minimum 3 płatności kartą na jakąkolwiek kwotę. 

2. 4% kwoty od kuponu Lotto

Już brzmi ciekawie, prawda? Otóż, taki dokładnie zapis w swoim TOiPie ma mBank: 

“ 4% od transakcji w punkcie oznaczonym jako: kasyno, kasyno internetowe, salon gier, zakład bukmacherski, loteria i totalizator”.

Dotychczas spotykałam się jedynie w regulaminach promocji bankowych z informacją, że płatności kartą rozliczane na poczet promocji nie obejmują płatności związanych z zakładami czy loterią. I to jestem w stanie zrozumieć. W końcu udział w promocji jest dobrowolny i bank może narzucić jakieś ograniczenia. 

Natomiast “puszczanie totka” jest powszechnie akceptowane i nie jest uważane za zagrażające. Kto nie puścił żadnego losu w swoim życiu niech pierwszy rzuci kamieniem!

Sama gram raz na rok (dosłownie) i to tylko dlatego, żeby poczuć się chwilę bogatą. Rozmarzyć się przed wynikami. Czasem nawet zapominam sprawdzać, jakie wypadły liczby 🙂

Znam jednak osoby, które puszczają losy co kilka dni. I jeśli za każdy los ma dodatkowo zapłacić 4% danej kwoty, to jest to trochę dziwne.

3. Lubisz płatności BLIK? Uważaj na tę jedną opłatę

BLIK jest bardzo powszechnym i lubianym systemem płatności mobilnych. Lubianym za to, że jest szybki, niezawodny, ale również bezpłatny.

Pozwala na wykonanie bezpłatnego, natychmiastowego przelewu na zarejestrowany w usłudze numer telefonu. Odbiorca dostaje przelew do kilku sekund, a Ty nie musisz się martwić opłatami, jak za standardowe przelewy natychmiastowe, które w większości banków kosztują 5zł za każdy przelew.

Opłaty za przelew BLIK nie ominiesz tylko w jednym, jedynym banku – Pekao S.A. Ten za każdy taki przelew bierze 1zł. Niby mało, niby znośnie, ale szczerze mówiąc, to ja co chwilę wykonuję takie przelewy, więc taka opłata byłaby w moim przypadku bardzo dotkliwa.

Opłata ta wyróżnia się tym bardziej, że w pozostałych bankach ta opcja jest całkowicie bezpłatna.

4. Masz drobne w euro? Lepiej je wydaj na wakacjach

W regulaminie Velo Banku spotkałam się z takim zapisem:

“Wpłata w bilonie w walutach obcych – CHF, EUR (opłata nie dotyczy spłat rat kredytów / pożyczek) – 50% od kwoty wpłaty” 

To, że bilon jest mniej wart od papierkowego pieniądza wiedziałam, ale żeby opłata prowizyjna wynosiła, aż 50% to mnie mocno zaskoczyło. To w końcu połowa wartości pieniądza.

Zdecydowanie bardziej opłaca się schować franki szwajcarskie i euro w bilonie na podróż w przyszłości, nawet jeśli ta miałaby odbyć się w dłuższej perspektywie czasu. 

5. Sprawdzasz saldo w bankomacie? Tutaj licz się z opłatami

Czy to już przeżytek, żeby sprawdzać saldo w bankomacie? Może. Na pewno dla wielu. Jednak czy ta opcja z biegiem czasu powinna stać się płatna?

Mam wrażenie, że nawet kilkanaście lat temu, jeśli sprawdzało się saldo w bankomacie danego banku, to opłata nie była pobierana. I dziś w większości banków tak jest prócz tych dwóch: Velo Bank i Santander. W tym pierwszym za każde sprawdzenie zapłacisz 1,5zł, a w drugim 2zł. Bez względu na bankomat.

Rozumiem, że technologia poszła do przodu i większość sprawdza saldo w aplikacjach, niemniej widać po innych bankach, że dało się tę usługę utrzymać bezpłatną dla tych osób mniej zaawansowanych technologicznie.

6. Ten bank wyraźnie preferuje kontakt na odległość 

Lubisz bezpośredni kontakt z ludźmi? To lepiej nie realizuj tej potrzeby idąc do oddziału banku Citi Handlowego w celu wpłaty lub wypłaty gotówki czy też wykonania polecenia przelewu.

Bank ten zdecydowanie robi wszystko, by zniechęcić swoich klientów do korzystania z oddziałów narzucając najwyższe na rynku opłaty za te czynności. Zapłacić należy 30zł za każdą z tych aktywności. Dla porównania, następny bank, który bierze najwięcej za tę usługi pobiera opłatę w wysokości 12 złotych, czyli mniej niż połowę.

7. Masz „drobne w skarpecie”? To lepiej je tam zostaw

I znów o tym nieszczęsnym bilonie. Tym razem w tabeli opłat i prowizji ING Banku Śląskiego znajdziemy taki zapis: 

“Opłata dodatkowa do punktu 1.1. (czyli: Wpłata własna gotówki w punkcie obsługi kasowej) za wpłatę gotówki z udziałem bilonu w ilości powyżej 500 sztuk w danym dniu kalendarzowym – 30 PLN za każde 500 sztuk bilonu.”

Tutaj zdecydowanie bank chce zaoszczędzić biednym konsultantom przeliczania tysięcy sztuk bilonu. Już sobie wyobrażam dniówkę takiej osoby, która przyjmuje wpłatę w wysokości kilku tysięcy złotych w monetach 🙂 Taka opłata może więc słusznie zniechęcić do podobnych sytuacji. Tylko ciężko mi sobie wyobrazić, że ktoś ma tyle drobnych!

Dlatego ciekawi mnie niezmiernie czy ten punkt powstał po jakiejś konkretnej sytuacji w jednym z oddziałów. Bo aż ciężko uwierzyć, że wymyślili to zapobiegawczo 🙂

8. Zastanów się dobrze, czy w tym banku chcesz dzielić swoje konto

I to najlepiej dwa razy, bo każda zmiana konta ze wspólnego na indywidualne i odwrotnie kosztuje w PKO BP po 25 złotych.

Takiej opłaty nie widziałam w żadnym innym banku. Ciekawe więc, czy do PKO BP przychodzą mniej zdecydowani ludzie i ciągle zmieniają współwłaścicieli, że tak bank postanowił zniechęcić opłatą?

Osobiście nie znam za bardzo osób, które nagminnie zmieniałyby rodzaj konta, ale być może doświadczenie banku jest inne – kto wie? 🙂

Ciekawe?

I jak Ci się spodobały nietypowe, czasem zaskakujące, a czasem dziwne opłaty w wymienionych bankach? Trafiłeś kiedyś na jakąś z nich? A może nawet musiałeś ją zapłacić? Daj znać w komentarzu!